Quantcast
Channel: Lekturki - blog Zofii Jurczak » Czarne_reportaż
Viewing all articles
Browse latest Browse all 3

„Afrykańska odyseja” Klaus Brinkbäumer

$
0
0

Afrykańska odyseja„Kochankowie mojej matki” Christophera Hope’a wbrew początkowym oporom, okazało się lekturą na tyle zajmującą, że postanowiłam iść za ciosem i od razu zabrać się za kolejną „afrykańską” książkę.

Sęk w tym, że w „Afrykańskiej odysei” Klausa Brinkbaumera penetruje zupełnie inne rejony  Czarnego Lądu, nie tylko w najbardziej literalnym, czyli geograficznym znaczeniu, ale również tematycznie obie książki są zupełnie odmienne (nie wspominając już o tym, że Chistopher Hope to prozaik, a Klaus Brinkbaumer jest reporterem).

Klaus Brinkbaumer wyrusza w podróż po Afryce Północnej. Wraz z Ghańczykiem Johnem Ampaną przemierza  drogę, którą codziennie pokonują tysiące, uciekających przed ubóstwem i upokorzeniami, emigrantów w poszukiwaniu lepszego losu w Europie. Johnowi się udało przedostać do Hiszpanii, bo był wytrwały, sprytny, ale i miał sporo szczęścia, ale jemu podobnych szczęściarzy nie jest wielu. Do Europy bowiem dociera zaledwie mały odsetek spośród tych, którzy opuścili swoje domy i rodziny, ale nawet ten „mały odsetek” równa się dla Europejczyków duży problem.

„Afrykańska odyseja” to reportaż, w którym ścierają się dwie perspektywy – na jednym biegunie Brinkbaumer usadowił Afrykańczyka, dla którego emigracja na północ jest kwestią być czy nie być i to nie tylko jego, ale i całej (często licznej) rodziny. Drugi biegun to uzbrojeni w noktowizory strażnicy europejskiego raju. Z ich perspektywy imigranci są tylko i wyłącznie nieproszonymi gośćmi, których należy szybko odesłać tam skąd przybyli. Odtworzenie trasy emigrantów  przez Saharę jest dla Brinkbaumera przyczynkiem do analizy sytuacji współczesnej Afryki – głodnej, biednej i zacofanej. Interesują go zarówno powody, dla których afrykańscy Odyseusze wyruszają w drogę, ale i również przyczyny niechęci czy wręcz wrogiej polityki imigracyjnej Europy.

Każdy liczy się z tym, że może już nigdy nie zobaczyć swoich bliskich, a jednak chęć ucieczki z Afryki zwycięża. No risk. No fun czy może raczej no money, bo o nic innego, jak o twardą europejską walutę tu toczy się gra. Jest to być może spore uproszczenie, bo pobudki, dla których Afrykanie emigrują są bardzo różne, ale ostatecznie sprowadzają się do czystej ekonomii. Tym bardziej, że Europa rozczarowuje, przy bliższym poznaniu nie jest wcale takim rajem jak go malują, co tylko napędza błędne koło. Afrykańscy imigranci mają problemy z aklimatyzacją w nowych społecznościach, ale wrócić nie mogą. Prosta arytmetyka pokazuje, że to właśnie ich praca utrzymuje tych, którzy zostali, a powrót = pozbawienie rodziny środków do życia.

Cieśnina Gibraltarska – wrota Europy – w najwęższym punkcie ma zaledwie 14 kilometrów szerokości, a jednak reportaże Klausa Brinkbaumera pokazują, że te 14 kilometrów to odległość niemalże nie do przeskoczenia, nie tylko przez emigrantów, dla których cieśnina jest najpopularniejszym kanałem przerzutu, ale i dla całej społeczności Afrykańskiej. Owe 14 kilometrów to symbol ekonomicznej, ale i mentalnej przepaści oddzielającej Europę od Czarnego Lądu.

„Afrykańska odyseja” to książka gorzka, ale z pewnością potrzebna i warta uwagi.

Ocena: 4.5 out of 6 stars

[„Afrykańska odyseja” Klaus Brinkbäumer, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2009]


Viewing all articles
Browse latest Browse all 3

Latest Images